Strona:PL Karel Čapek - Meteor.pdf/81

Ta strona została przepisana.

nieć? Koniec Przypadku X. Któż to postawił mu przy łóżku bukiecik kwiatów?
— Podobno teraz mają przeciwko żółtej febrze nowe serum — odezwał się sławny internista. — Ale skąd brać takie rzeczy u nas, prawda? Zresztą umrze na osłabienie serca i nawet święty Boże nie pomoże.
Siostra miłosierdzia przeżegnała się.
— Ten pański jasnowidz — mówił dalej stary koryfeusz wiedzy lekarskiej, siedząc na krawędzi łóżka — to ładny psychopata. Ale jego opis tych kolejnych stanów samotności i podrażnienia był bardzo zajmujący. Świadczyłoby to o cyklicznej kolejności stanów depresji i podniecenia człowieka niezrównoważonego. To nam doskonale maluje dzieje Przypadku X.
— Cóż my o nim wiemy? — wzruszył chirurg ramionami.
— Coś niecoś, kolego, jednak wiemy — rzekł internista. — To ciało mówi dużo. Na przykład, że bawił w krajach podzwrotnikowych długo, ale że się tam nie urodził. Przechodził bodaj wszystkie choroby tropikalne, ergo nie był zaaklimatyzowany. Proszę was, czemu uciekał w takie przeklęte dale?
— Nie wiem — mamrotał chirurg. — Ja nie jestem jasnowidzem.
— Ja także nie, ale jestem doktorem — rzekł starszy pan troszkę podrażniony. — Patrzcie, kolego, przecie to był cykliczny neurotyk, człowiek rozdwojony wewnętrznie, łatwo poddający się depresjom...
— O tym powiedział wam ten wieszcz — zażartował chirurg.
— Zapewne, ale odruchy rzepkowe też coś mówią. Hm, co to ja chciałem powiedzieć... Aha, taki cyklotymik łatwo popada w zatarg ze swoim środowiskiem lub powołaniem, złość bierze w nim górę, więc rzuca wszystko i ucieka. Gdyby był fizycznie słabszy, może by się biernie podpo-