Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/100

Ta strona została przepisana.

płakane oczy, rozmazywać łzy, być wzruszonym strasznie i uroczyście. Panienka jest ogromnie uniesiona tą rycerskością, jest za to taka wdzięczna, że z nadmiaru tej wdzięczności i ufności byłaby gotowa oddać się tem bardziej. Na miły Bóg, dalej tak być nie może! I ona o tem wie, ale w niej porządek rzeczy zapisany jest głębiej: ujmuje mnie roztropnie za rękę i pyta: Kiedy się pobierzemy?
Owego wieczora nie mówiła już, że musi śpieszyć do domu. Już nie trzeba. Teraz już jesteśmy spokojni i rozsądni. Od tej chwili w uczuciach naszych jest cudowny i doskonały porządek. Oczywiście, odprowadzam ją aż do samych drzwi, stoimy z sobą jeszcze i wcale nam nie pilno rozejść się. Gderający portjer znika w jakichś innych drzwiach, a teraz jesteśmy już tylko my sami i wszystko jest nasze: stacja, szyny, czerwone i zielone światła i szeregi śpiących wagonów.
Teraz panienka nie będzie już chować się za petunjami. Pokaże się w oknie zawsze, gdy na peron wychodzić będzie kawaler w wysokiej czapce; on zaś spojrzy w okno i z piersią wypiętą, szczęśliwy i godny zaufania, zabierze się do wykonywania tego, co się nazywa służbą.
Ale zawróćmy już, zawróćmy! To była nietylko zabawa, to wogóle nie była zabawa. Wielka i ciężka jest miłość i nawet miłość najszczęśliwsza jest