Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/110

Ta strona została przepisana.

potrzebujemy. Ale trudna rada, coś niecoś z tego, co było naszem, zostało ofiarowane temu, co jest tylko moje. Moja praca, moje dzieło, moja stacja. Zaś ona nawet nie westchnie, tylko złoży ręce na kolanach i patrzy na mnie z życzliwą troskliwością.
— Wiesz co — rzeknie czasem, ociągając się potrosze —, może nie powinieneś tak dużo pracować. Przecież tego nikt od ciebie nie żąda — — —
Trochę się boczę. Czy ty wiesz, czego człowiek musi żądać od siebie, jeśli stacja ma być wzorowa? Mogłabyś czasem rzec, że jestem chłop jak się patrzy i że potrafię zabrać się do swojej roboty, a nie ciągle napominać mnie, bym się oszczędzał i tam dalej. W takich chwilach wychodziłem na dwór i wałęsałem się po stacji, jak gdybym się chciał przekonać, że jednak wszystko jest w należytym porządku i że warto było popracować. Czasem wszakże wypadło poczekać, zanim w rzeczach swoich odnalazłem dawną radość.
Ale to nic: była to stacja wzorowa, ludzie chodzili tu na palcach, jak w jakim zamku, wszystko było bardzo czyste i nadzwyczajnie ułatwiało orjentację. Obszarnicy, którzy zjeżdżali się na łowy w zielonych kapeluszach, uważali widocznie, że wszystko robię dla nich i zbliżali się do mnie, żeby mi uścisnąć dłoń, niby właścicielowi hotelu, z którego są bardzo, bardzo zadowoleni. Podobnież ich panie w