Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/120

Ta strona została przepisana.

te wiadomości wędrowały dalej, tego już nie wiem. Oczywiście, było to denerwujące, robić takie rzeczy na oczach wszystkich i przytem mieć taką doskonałą organizację. Lada chwila cała sprawa może się wydać i my wszycy, brodacze i ojcowie rodzin, zasypiemy się, że ola! Hej, chłopcy, dopieroż byłby krach! Owszem, zdajemy sobie sprawę z tego wszystkiego i pamiętamy o tem, gdy włazimy pod pierzynę do swoich żon: ale czyż baby wiedzą, co to jest chłop?! Chwała Bogu nikt po nosie nie pozna, o czem myślimy.
Naprzykład wiemy, jak trzeba tu, czy gdzieindziej zablokować stację, żeby aż dwóch dni było potrzeba do rozplątania takiej gmatwaniny. Albo takie skutki kiepskich smarów wojennych. Któż temu winien, że zapalają się osie wagonów? Mamy pełną stację wyranżowanych wagonów i uszkodzonych lokomotyw. Niech szanowni panowie nie warjują swojemi telegramami, niema rady, nie możemy nic wysłać. Z zapartym oddechem wsłuchujemy się, jak front zaczyna trzeszczeć.
Starszy pan miał na swojej stacji nieszczęście. Stacja była zablokowana i jak na złość nadszedł pociąg z bydłem dla wojska. Nie stało się nic osobliwego: kilku rannych, a krowy trzeba było dobijać na miejscu, ale starszy pan, kolejarz z krwi i kości, przejął się tem ogromnie i niedługo zmarł. W nocy