Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/148

Ta strona została przepisana.

jak słup i ogromnie mi tem imponował. Gdyby chciał, pobiłby każdego na świecie. Wtedy, oczywiście, nic nie wiedziałem o jego trwożliwej oszczędności, a raczej o jego skąpstwie. Po raz pierwszy zauważyłem to, gdy pan Marcinek dał tej dziewczynce dziesiątkę. Tatuś, broń Boże, nie byłby tego uczynił, i udawał, że tego nie widzi. Wtedy wstrząsnęło chłopczykiem coś dziwnego i strasznego, jakby pogarda. Dzisiaj wiem, że biedak nie był taki mocny, jak mi się wydawało i że raczej bał się życia. Oszczędność jest cnotą obronną. Jest to pragnienie zapewnienia sobie życia spokojnego, jest to obawa rzeczy przyszłych, lękanie się ryzyka i przypadłości życiowych. Skąpstwo bardzo żywo przypomina jakąś hipochondrję. Ucz się, mój chłopcze, mawiał z uroczystem wzruszeniem, pójdziesz na urząd i będziesz miał swoje pewne. To było dla niego szczytem wszystkiego, czego można oczekiwać od życia; pewność i zabezpieczenie, świadomość, że nic złego stać się nam nie może. Jeśli tak czuł i myślał tatuś, wielki i potężny jak dąb, skądże wzięłaby się odwaga w synalku, delikatnym i rozpieszczonym? Widzę, że istniało we mnie takie pogotowie już w dzieciństwie: dość było pierwszego lepszego wstrząsu fizycznego, aby człowiek, skulony w sobie ze strachu jak ślimak, odnalazł w sobie ochronną trwożliwość