Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/154

Ta strona została przepisana.

No, widzisz, a razem wziąwszy, było to jedno powszednie i zwyczajne życie!
Bo ja wiem...? Ten z mocnemi łokciami nie był nigdy szczęśliwy. Co do hipochondryka, to nie mógł on pchać się naprzód, a szczęśliwy człowiek nie mógł być przecie hipochondrykiem, to chyba jasne. Trudna rada, mamy tu trzy postaci.
I tylko jedno życie.
A właśnie. Gdyby to były trzy samodzielne żywoty, wszystko byłoby daleko prostsze. Wtedy każdy z nich byłby cały i harmonijny, każdy miałby swoje wewnętrzne prawo i swój sens — — — A tak, wszystkie trzy żywoty przenikają się wzajemnie, raz wysuwa się na czoło jeden, później znowu drugi.
Nie, to nie tak! Gdy się coś przenika, to bywa jak w gorączce. Ja to znam z doświadczenia, bo miewałem nocne gorączki. Chryste Panie, jakże obrzydliwie mieszało się wszystko i przenikało wzajemnie w tych snach! Ale to już dawno przecie minęło i już jestem zdrów. Teraz nie miewam gorączki; nie, nie miewam gorączki!
Aha, znowu odzywa się hipochondryk. Człowieku, i on także przegrał!
Co miał przegrać?
Wszystko. Cóż to za ceremonje z hipochondrykiem, który ma umrzeć!
Ale dajże już spokój!