Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/178

Ta strona została przepisana.

sem zduszonym powiada: — Idź, chłopczyku, na dwór, pobaw się!
I dwoje tych ludzi zaczyna rozprawiać się z sobą, Bóg raczy wiedzieć poraz już który, z ciężką, niezmniejszoną nienawiścią. A chłopczyk, opuszczony i bezradny, ze łzami w oczach wędruje za rzekę, gdzie jest ta dziewczynka cygańska. Będą się bawić w brudnym baraku, rozpalonym w słońcu i śmierdzącym, jak psia buda. Podczas zabawy zamkną drzwi na zaworę, nastanie mrok i dzieci zaczną się bawić niezwykle i dziwacznie. Już nie jest tak ciemno, jak było przed chwilą, słońce wdziera się szparami śród desek i dobrze widać, jak tym dzieciom płoną oczy.
W tej chwili właśnie w domu tatuś zabiera się do roboty jak potępieniec, a mamusi płyną z oczu zwycięskie i rozpaczliwe łzy. A chłopczyk doznaje niemal ulgi: aha, teraz i ja mam swój sekret, coś dziwnego i złego, co trzeba zatajać. Już go to nie dręczy, że ci dorośli mają jakieś tajemnice i że go wyrzucają za drzwi, gdy o tem mówią. Teraz on sam ma coś sekretnego, o czem znowu nie wiedzą oni. Teraz się z nimi wyrównał i w jakiś sposób zemścił się na nich. Wtedy poraz pierwszy — — —
Co?
Poraz pierwszy poznałeś rozkosz zła. Potem włóczyłeś się za tą cyganeczką jak opętany. Czasem bi-