Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/221

Ta strona została przepisana.

zgoła innego! Ten zwyczajny człowiek nie byłby został zawiadowcą stacji, ale byłby się stał gospodarzem, rolnikiem, pracującym na swoim gruncie! Czyściłby swoje konie i zaplatałby im grzywy; takim ciężkim, kudłatym wałachom z ogonami aż do ziemi. Swoje woły złapałby za rogi i ręką nadniósłby wóz, taki wyrwidąb! I miałby dworek biało malowany z czerwoną strzechą, a na zaprożu stoi żona, ociera ręce fartuchem, i woła, pójdź jeść, gospodarzu. Mielibyśmy dzieci, żono, bo nasze pole byłoby urodzajne.
Cóż warta robota nie na swojem? Byłby to chłop o twardym łbie, popędliwy i twardy, wobec parobków jak kat, ale zato, co za ładna zagroda, jakie zwierzęta krzepkie i jakie bogate życie w tej zagrodzie! To już nie ogródek z patyczków, to prawdziwy kawał świata i prawdziwa robota! Każdy może popatrzeć i przekonać się, jakie dzieło wykonałem tu dla siebie. Tutaj dopiero byłaby prawdziwa historja człowieka. Cała, pełna, niepołowiczna historja i prawda człowieka zwyczajnego. Ten gospodarz byłby gotów własną piersią bronić swego mienia, nie dlatego, że to byłoby tragiczne, ale dlatego, że to jest proste, rozumiejące się samo przez się. Bo czyż taki ładny kawał gruntu nie wart życia? Dajmy na to, że ten rolnik pracuje w polu, a tu raptem dzwonią na alarm, że u kogoś wybuchł pożar. I sta-