Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/42

Ta strona została skorygowana.

są moje kurki. Zabolało mnie to strasznie i od tej chwili ogródek przestał mnie cieszyć. Ona zaś złapała kocię sąsiada i tuliła je, wystraszone, z wytrzeszczonemi oczami. Z kawałka sznurka potrafiła spleść w palcach taką ładną gwiazdę, jakby czarowała.
Chłopak nie potrafi kochać długo, miłość jest uczuciem zbyt ciężkiem i dręczącem, więc czasem trzeba od niej odpocząć w zwyczajnej przyjaźni, czy koleżeństwie. Chłopcy śmieli się ze mnie, że zadaję się z dziewczynami, co było niedopuszczalne w ich rozumieniu; znosiłem ich docinki po bohatersku, ale przepaść między mną, a nimi pogłębiała się coraz bardziej. Pewnego razu moja przyjaciółka podrapała syna rymarza. Powstała bijatyka, ale wdał się w to malarczyk i wycedził przez zęby wzgardliwie: — Dajcie jej pokój, przecie to dziewczyna! — I splunął jak czeladnik.
Gdyby wtedy był skinął na mnie, byłbym poszedł za nim, zamiast za tem czarnem gąsiątkiem. Ale odwrócił się ode mnie i bandę swoją poprowadził ku innym czynom. Byłem dotknięty do żywego i dusiłem się z zazdrości. — Nie bój się — odgrażałem się w stronę malarczyka, — gdyby nas zaczepili, już jabym im dał! — Ale moja dziewczynka i tak tego nie rozumiała. Pokazała mi język i wogóle zachowywała się tak, jak bym ja był pod jej opieką.