Najważniejszem jego dziełem są „Kwiaty Grzechu“. można powiedzieć jedynem, gdyż, jak każdy istotnie wielki poeta, Baudelaire miał tylko jedną książkę w głowie i cokolwiek pomyślał — wchodziło do tej książki. Nie dajemy tu dzieła w całości i nie jest to wydanie takie, o jakiem tłumacze marzyli, ale czytelnik znajdzie tu niemal połowę dzieła i z podanego całość osądzić będzie w stanie. Od pierwszych niemal słów uderza nas zupełne niepodobieństwo tej poezji do wszystkiego, cokolwiek w życiu czytaliśmy. Język odrębny, ścisły, bogaty, pofałdowany; koloryt dziwny, ciemny, zachodowy; zapach i smak ostry, gryzący: budzą w czytelniku wrażenie nowe, czasami podziwu, czasami przerażenia, czasami bólu. Stworzyłeś nowy dreszcz — mówił o nim Wiktor Hugo. Sainte-Beuve nazwał jego poezję — kioskiem albo jurtą dziwnej architektury. Stoi on zawsze na ostatecznej granicy myślenia — powiada T. Gautier. Bourget zaś bardzo słusznie się wyraża: — Baudelaire wyobraża najwyższy szczyt rozwoju sztuki: po nim może nastąpić tylko upadek. Ten upadek widzi już w Baudelairze Teofil Gautier, określając jego język, jako „marbrée déjà des verdures de la décomposition“. Magnus parens[1] — tak go nazwał Vrchlicky w swoich „Profilach poetów francuzkich” — i istotnie — cała
- ↑ magnus parens (łac.) — wielki ojciec.