Strona:PL Karol Baudelaire-Kwiaty grzechu.djvu/034

Ta strona została uwierzytelniona.

Da Vinci — duch jak głębia ciemnego źwierciadła,
W którem Anioły śliczne, z uśmiechy słodkiemi,
Tajemnicą okryte wstają jak widziadła
W kraju zamkniętym lody i jodły smukłemi.
Rembrandt — pełen stłumionych gwarów szpital smutny,
Gdzie tylko krzyż wyciąga ramiona olbrzymie,
Gdzie się z brudów modlitwa i płacz rwie pokutny,
I czarem znagła przemknie błysk słaby, jak w zimie.
Buonarotti — otchłań, gdzie jawią się oku
Herkule i Chrystusy i sztywne jak struny
Potężnych widm postacie powstające w mroku,
Które, prostując palce, drą swoje całuny;
Wściekłości zapaśników, faunowe bezwstydy
Tyś oddał, z dumnym sercem wyżółkły szkielecie,
Wielki odkrywco piękna śród nędz i ohydy,
Mocarzu galerników, tęskliwy Puget'cie!
Watteau — karnawał, kędy krocie serc szlachetnych,
Płomieniąc się, unoszą motylemi loty,
Tłum ozdób lekkich, świeżych, co przy ogniach świetnych
Pająków — tchną w balowy wir szału zawroty.
Goya — zmora, — świat ciemny, gdzie wiedźmy trup dziecka
Warzą pośród sabatów, gdzie u luster baby,