Strona:PL Karol Baudelaire-Kwiaty grzechu.djvu/039

Ta strona została uwierzytelniona.

Z żalem rozlewają kwiaty
Swą — jak tajnia — słodką woń
Na samotnych głębi toń!






XI
Życie poprzednie.

Długom ja żył pod cieniem portyków klasycznych,
Które słońca nadmorskie w blask wieńczyły złoty,
A szereg kolumn prostych i majestatycznych
Wieczorami się zdawał jak bazaltów groty.

Wichry, mnąc obraz nieba pod morza błękitem
Uroczyście mistycznym sposobem mięszały
Swej muzyki bogatej potężne hejnały
Ze szkarłatem wieczoru w oczach mych odbitym.

Tam to żyłem ja niegdyś śród rozkoszy cichej —
Śród lazurów — otoczon wszelkiemi przepychy!

Oblanych aromatem, nagich dziewic koło
Palmowemi liściami chłodziło me czoło,

A jedyną ich troską było podsycanie
Bólu, który mną targał w wiekuistej ranie!