Strona:PL Karol Baudelaire-Kwiaty grzechu.djvu/056

Ta strona została uwierzytelniona.
XXV
Jutrzenka duszy.

Gdy świt białoróżowy w duszę rozpustnika
Wnika wraz z Ideału gryzącem widziadłem,
Działaniem tajemnicy mściwej — w tem upadłem,
Odrętwiałem bydlęciu Anioł się ocyka.

Niedostępnych Nieb ducha błękitne przestworze
Przed upadłym, co jeszcze marzy, rwie się, rani,
Otwiera głąb ciągnąca jak paszcza otchłani —
Tak, o bóstwo me drogie, czysty, świetlny tworze!

Ponad orgji bezmyślnych dymiącemi szczęty,
Twe rysy mi różowiej, jaśniej, cudniej świecą
I przed mą rozszerzoną wciąż krążą źrenicą.

Blask dnia przyćmił świec blaski, lecz obraz twój święty —
Wciąż zwycięzki, o duszo ty promieniejąca,
Lśni do nieśmiertelnego upodobnion słońca!