Strona:PL Karol Baudelaire-Kwiaty grzechu.djvu/076

Ta strona została uwierzytelniona.

Piersiami naprzód, wytężywszy płuca,
Jak żagiel wzdęty,
Mknę po fal grzbietach, gdy noc cienie rzuca,
Na wód odmęty.

I wszystkie męki w piersi mojej dyszą,
Co statek gnębią;
Wiatr cichy, to znów burze mię kołyszą,
Nad czarną głębią;
Lub cisza morska — to zwierciadło raczej,
Mojej rozpaczy!






XL
Widmo.
1.
Ciemności.

W niezgłębionych mych smutków posępnej jaskini,
Gdzie mię już zamknął wyrok Przeznaczeń surowy;
Kędy nie wnika promień wesoły, różowy,
Kędy ze mną Noc tylko chmurna gospodyni;