Strona:PL Karol Baudelaire-Kwiaty grzechu.djvu/086

Ta strona została uwierzytelniona.

Jak chyża łódź po morskim szlaku,
I w sercu mem, gdy je ukoję,
Brzmieć będą drogie łkania twoje,
Jak bęben gdy gra do ataku!
Nic jestem — że fałszywym tonem
W harmonji świata zgodnie brzmiący,
Dzięki Ironji tej gryzącej,
Co gryząc wstrząsa mojem łonem?
W mym głosie tętnią jej gorycze,
Krew moja jest jej jadem czarnym,
Jam lustrem jędzy tej poczwarnem,
W którem przegląda swe oblicze!
Bom ja jest raną i bułatem,
Zniewagą i zelżonym społem,
Członkami i kruszącem kołem,
Jam jest ofiarą i jej katem!
Upiór pierś własną ssący wrogo,
Jam jest z tych wielkich opuszczonych,
Na śmiech wieczysty potępionych,
A którzy śmiać się już nie mogą!