Mają czar tajemniczy i niezwyciężony
Dla tych, kogo surowy los od dziecka chował.
Westalka, dawniejszego Frascati ponęta;
Kapłanka Thalji, której, — o zmienności doli!
Tylko nieboszczyk sufler nazwisko pamięta;
Kwiat cudny, niegdyś słynna pieszczota Tivoli;
Wszystkie mię upajają! lecz śród tej biedoty,
Są takie, co żółć mieniąc w miód, rzekły wbrew losom
Poświęceniu — od niego biorąc skrzydeł loty:
„Hipogryfie potężny, nieś mię ku Niebiosom!“
Tę, niedola Ojczyzny ciężkim jarzmem gniecie,
Małżonek wylał na nią wszystkie męki piekła;
Ta — Madonna przez własne udręczona dziecię,
A z ócz każdej z nich cała rzeka łez wyciekła!
Ileż ich znam! Jak często goniłem za niemi!
Pamiętam jedną, która o zachodzie słońca,
Gdy Niebo zda się krwawić rany szkarłatnemi,
Na ustronnej ławeczce siadała milcząca,