Strona:PL Karol Baudelaire-Kwiaty grzechu.djvu/110

Ta strona została uwierzytelniona.

Męka wespół z nadzieją. — Opór był złamany. —
Im bardziej dobiegała klepsydra straszliwa,
Ból przechodził w ostrzejsze, rozkoszniejsze stany;
Serce me rwało wszelkie ze światem ogniwa. —

I byłem na kształt chciwej widowisk dzieciny,
Co — jak wszelkiej zawady — nie cierpi kurtyny...
Aż naga prawda błysła licem lodowatem;

Śmierć mię nie zadziwiła; świtania złowieszcze
Rozbłysły wkoło: „Jakto? więc już koniec na tem?“
Kurtyna podniesiona — ja — czekałem jeszcze...






LXI
Śmierć nędzarzy.

Śmierć jest jedynym blaskiem w mrokach życia kiru:
To jedyny cel życia, nadzieja, podpora,
Pociecha i wzmocnienie. Czara eliksiru,
Która nam daje siłę iść aż do wieczora.

To słońce, co przez burze — i śniegi — i nędze
Na czarnym widnokręgu promieniście świta —