bliźnich pracować. Przyjmował téż ochotnie niesioną mu pomoc, a nawet przy nadchodzącym dniu ś. Stanisława Kostki ślubował, że jeżeli przyjdzie do zdrowia, napisze żywot tego świętego. Ale Bóg chciał już wynagrodzić wiernego sługę za tyle poświęceń i pracy, chciał po życiu pełném cierpień obdarzyć go trwałym pokojem i weselem; nie wysłuchał więc modlitw tych wszystkich, co go znali, a tém samém kochali, uwielbiali i życie jego więcéj niż własne cenili, a teraz gorącemi łzami oblewali stopnie ołtarzy. Siódmego dnia choroby, t. j. 14 listopada w niedzielę pod wieczór ks. Antoniewicz oddał czystego ducha w ręce niebieskiego Ojca, mając lat 45.
Czyjeż pióro opisać zdoła żal, jakim przejął wszystkich zgon jednego biednego zakonnika? Od pałaców książęcych do chatek wieśniaczych i sałaszów[1] huculskich płakali wszyscy jakby po stracie ojca, pocieszyciela, dobroczyńcy i przyjaciela, a jęk ten bolesny rozlegający się od brzegów Warty i Obry aż do Prutu i Dniestru, rozgłośném echem odbił się i w dalszych prowin-
- ↑ Błąd w druku; powinno być – szałasów.