potęgą słowa wzruszającym, porywającym w jednéj chwili serca słuchaczy i niezatarte czyniącym na nich wrażenie[1].
Podając obecnie zbiór poezyj ks. Antoniewicza, wyrażam oraz gorące życzenie objawione już poprzednio w jedném z pism naszych peryjodycznych, aby wszystkie dzieła zmarłego w zupełném i dokładném zebrać wydaniu. Dziełka te drukowane pospiesznie, tak jak wychodziły z pod pióra lub raczéj wypływały z serca natchnionego kapłana, rozprószyły się po kraju w ulotnych broszurkach, a pomimo że niektóre po kilka miały wydań, wyszły już po większéj części z obiegu księgarskiego. W odleglejszych prowincyjach Polski wcale nie, lub bardzo mało znają te pisma, w których każdy znajdzie odpowiednie potrzebom serca swego karty; należałoby się obznajmić z niemi rodaków, z powszechnego jedynie odgłosu wiedzących o mężu mającym tak słuszne prawo do wdzięczności całego narodu.
Zwracamy szczególną uwagę na pisma wyłącznie dla wiejskiego ludu przeznaczone, w których
- ↑ Niech mi wolno będzie przytoczyć tutaj ustęp, w którym ś. p. ks. metropolita Hołowiński określa charakter wymowy ś. Jana Złotoustego, gdyż zdanie to znakomitego pisarza w zupełności można zastósować do ks. Antoniewicza i da najlepsze wyobrażenie w wymowie jego.
„Jest rzeczą arcyważną zastanowić się, jaka myśl główna przewodniczyła temu największemu mowcy w chrześciaństwie. Oto zupełne zaparcie miłości własnéj, nie chęć oklasków i sławy, największa miłość tych, do których mówił, najgwałtowniejsza chęć pożytku słuchaczów, co się w każdéj jego mowie dziwnie wyświeca. Ta przeto miłość najsilniejsza była jedynym sterem w nauczaniu, ta rozwinęła pracą wszystkie jego zdolności, ta nie dała mu gonić za czém inném, jak tylko za pożytkiem słuchaczów, ta wyrobiła dziwny w nim przymiot, że w swojém wysłowieniu przy całéj wzniosłości myśli, obrazów i słów zawsze jest łatwy, jasny i dostępny dla wszystkich; ta go wreszcie ustrzegła od wszelkiéj przesady, od złego gustu, od wyszukanych ozdób, co wszystko rodzi się z próżności, z upędzania się za sławą i z chęci popisu, a nie zbawienia dusz ludzkich. Albowiem w kaznodziejstwie to samo stósuje się, co Chrystus Pan powiedział o duszy, że kto ją straci dla Boga, znajdzie ją, a kto jéj szuka, zgubi ją. Ś. Jan, co nie myślał o wymowie, stał się najwymowniejszym i złotoustym; wdziękiem swym naturalnym przechodzi wszelką sztukę, choć mu jéj wszystkie tajniki dobrze były znane; w nauczaniu pełen prostoty i jasności, w opisach dziwnie malowniczy, w uczuciach, w upominaniach i zachętach podnosi się do największéj szczytności, do nadzwyczajnéj rzewności i do piorunującéj energii“. Homiletyka przez ś. p. ks. Ignacego Hołowińskiego, arcybiskupa mohilewskiego. Kraków, 1850. Str. 124 — 126.