Wszystkie nasze zaszczyty, wszyszczy nasi wieszcze
Umikli lub spią w grobach, a my żyjem jeszcze!
Oto, przebacz, że świeżéj nie przemilczę rany,
Legł nam mąż z pobożności i poświęceń znany.
Nie jedna go wśród ludzi szczyciła zaleta;
Żołnierz i obywatel, mąż, ojciec, poeta,
Gdy matce, dzieciom, żonie posypał mogiły,
Bogu wreszczie poświęcił swą zdolność i siły,
Rzadkiéj cnoty zakonnik i kapłan bez skazy.
Gdzie się bezład rozszalał, gdzie mord i pożoga,
Tam on biegł z krzyżem w ręku, a jego wyrazy
Najzuchwalszych przestępców zwracały do Boga.
Ileż dziwów spełniła serdeczna wymowa!
On z nią stanął najpierwszy na zgliszczach Krakowa,
I jeszcze nie przebrzmiały bystre jéj potoki,
A już gmachy z popiołów rosły pod obłoki.
On, gdy zgubna zaraza srożała nad Wartą,
Pierwszy skoczył bez trwogi w jéj paszczę otwartą.
Przed nim od kroci ofiar odbiegła zatrata,
On krocie do lepszego przygotował świata
Strona:PL Karol Bołoz Antoniewicz-Poezyje 053.jpeg
Ta strona została uwierzytelniona.