Strona:PL Karol Bołoz Antoniewicz-Poezyje 297.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

Płomyk się wije między nocne cienia;
Posępna cisza. Gorące westchnienia,
. . . . . . . . . i głosy żałoby,
Już się o zimne odbiły sklepienia,
Ponad milczące unosząc się groby.
Modlą się, Boga wzywają pomocy,
A łzy miłości z głębi serca płyną;
Wsiąkną w marmur, w niebie nie zaginą.
Anioł je zliczył, co zliczył westchnienia;
Miłości łzy w kielich spłynęły zbawienia[1].


Dzwonek zadzwonił, o ściany z marmuru
Potrącił echa, jęcząc przerwał ciszę.
Już ciche modły dochodzą mnie z chóru.
Tu gdzie się w myślach dusza kołysze,
Z głosami ojców łączę me pacierze.
Wszak i ja kocham, ja żyję, ja wierzę.
Wszak i ja żyję. Cóż życie bez wiary?
Któż tę zagadkę rozwiązać jest w stanie?
Życie, noc ciemna; grób, wieczne mieszkanie;

  1. Cały ten ustęp układem wierszy i rytmem przypomina mimowolnie ustęp z Schillera pieśni o dzwonie: Wohltätig ist des Feuers Macht, itd.