Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 064.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

nosiły wodę gorącą i zimną, okurzały, myły, zamiatały klasy, przewracały wszystko do góry nogami, robiły dużo hałasu, chlapania i przepędzały nas bez ceremonji obu z panem Mellem z jednego pokoju do drugiego.
Pan Mell oznajmił mi wreszcie, że pan Creakle, właściciel szkoły, przyjeżdża dziś wieczorem.
Rzeczywiście o zmroku zajechał powóz i przez okno widziałem, że wysiada z niego kilka osób.
Było już po herbacie i siedziałem w swoim pokoju, oczekując, co dalej będzie, kiedy na korytarzu usłyszałem stukanie drewnianej nogi i odźwierny wezwał mię surowym głosem, abym natychmiast stawił się przed dyrektorem.
Idąc za nim, zauważyłem, że ta połowa domu, którą zajmował dyrektor, wyglądała daleko ładniej i weselej. W korytarzu był miękki chodnik, jasne lampy, a przez okno ujrzałem kawałek ogrodu, gdzie oprócz drzew i krzewów widniały i grządki kwiatowe. To sprawiło mi wielką ulgę, rozpraszając przygnębiające przekonanie, że mieszkam na pustyni, gdzie wielbłąd jedynie mógłby czuć się zadowolonym.
Kiedy jednakże wszedłem do pokoju, gdzie miałem ujrzeć pana Creakle, w pierwszej chwili zrobiło mi się zupełnie ciemno w oczach i prócz jego osoby, która zdawała mi się być otoczona jakąś szczególną jasnością, nie widziałem nic dokoła.
Pan Creakle wydał mi się ogromnym mężczyzną, o wielkiej i czerwonej twarzy, grubych, czerwonych ustach i straszliwie błyszczących oczach. Nie byłbym zdziwiony, gdyby mi powiedziano, że jest ludożercą.
Siedział przy stoliku na dużym fotelu, z ręką opartą na lasce, z kieszeni kamizelki wysuwał się gruby, błyszczący złoty łańcuszek od zegarka z dużym pękiem breloków, a na stoliku przed nim stała butelka i szklanka.
Za nim, w głębi pokoju, siedziała — jeszcze dla mnie niewidzialna — pani Creakle z twarzą łagodną i dobrą