Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 140.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

korze, a gdy wreszcie zdołałem się uwolnić, postanowiłem sobie być ostrożnym i unikać rozmowy z Urją.
W szkole powodziło mi się coraz lepiej. Dr. Strong oceniał moją pracę, nauczyciele byli zadowoleni, koledzy mię lubili i szybko posuwałem się naprzód.
W święta i dni wolne urządzaliśmy wesołe wycieczki albo zajmujące gry na obszernym placu, otoczonym drzewami i stanowiącym część bardzo ładnego ogrodu, należącego do szkoły.
Naturalnie, że o tem wszystkiem napisałem list ogromny do Peggotty. Napisałem do niej odrazu po wizycie państwa Murdstone i decyzji babki, że u niej zostanę. Po raz drugi pisałem, odsyłając jej pożyczone pół gwinei, co sprawiło mi wielką przyjemność, a teraz zawiadamiałem ją o sprawach szkolnych i miłem otoczeniu, w którem czuję się szczęśliwy.
I Peggotty podzielała moją radość, odczułem jednak z listów, że nie dowierza babce i obawia się nowej zmiany. Starałem się ją uspokoić, lecz w każdym prawie liście powtarzała, że mój pokoik zawsze czeka na mnie i zawsze mogę znaleźć tam schronienie pośród najżyczliwszych przyjaciół.
Doniosła mi także, iż państwo Murdstone opuścili nasz domek i wynieśli się gdzieś daleko. Smutne wrażenie sprawiła na mnie ta wiadomość. Wyobrażałem sobie głuchą pustkę w miejscu, z którem łączyły mię wszystkie wspomnienia. Teraz puste pokoje, czarne, nagie okna, zimny kominek, ogród zarośnięty chwastem, i wiatr zawodzi pomiędzy drzewami pieśni ponure, których nikt nie słucha.
Babka dość często odwiedzała mię z początku, prawdopodobnie chciała przekonać się sama, czy sumiennie pracuję, jaką mam opinję w szkole i co myśli o mnie pan Wickfield, ale później przysyłała zwykle pana Dicka, dla którego te wyprawy były nadzwyczajną przyjemnością. Zczasem zapoznał się z mymi kolegami, przywoził nam niezwykle wspaniałe latawce i brał udział w naszych sportowych zabawach. Chłopcy polubili go szczerze i witali zawsze