Strona:PL Karol Dickens-Dawid Copperfield 142.jpeg

Ta strona została uwierzytelniona.

panią Heep niezmiernie podobną do syna, tylko drobniejszą i mniejszą. Powitała mię tak samo pokornie, przepraszała, że wita syna pocałunkiem, gdyż mimo wszystko, kocha go przecież jak matka.
Zakrzątnęła się zaraz około herbaty, zapewniając, że do śmierci nie zapomni tej szczęśliwej godziny, w której raczyłem ją odwiedzić.
Trochę mię krępowały te ciągłe słodycze, lecz zarazem pochlebiały dziecinnej próżności, i pani Heep wydała mi się bardzo miłą staruszką.
Zasiedliśmy przy stole, jedząc i rozmawiając. Pani Heep opowiadała o swej babce, i ja opowiedziałem im o swojej. Urja mówił o przeszłości, ojcu, matce, i ja opowiedziałem im o sobie. Pani Heep rozpoczęła mówić o ojczymach, ja zacząłem o swoim, lecz umilkłem wkrótce, gdyż przypomniałem sobie, że babka radziła jak najmniej wspominać o nim.
Miss Heep i Urja byli nadzwyczaj dyskretni, pełni dla mnie wdzięczności i pokory, lecz prędzej ząb spróchniały oparłby się szczypcom dentysty, niż ja ich delikatnej dyplomacji. Wyciągnęli ze mnie wszystko, czego nie chciałem powiedzieć, i tylko czas, spędzony w „interesie“ pana Murdstone, i moja ucieczka do babki pozostały tymczasem dla nich tajemnicą.
Wyczerpawszy wieści o mojej osobie, zwrócili rozmowę na szlachetność pana Wickfielda, dobroć i rozum Ani. Bardzo, bardzo pokornie Urja zwrócił uwagę, że dla zdrowia pana Wickfielda byłoby lepiej, gdyby nie używał po obiedzie wina, zwłaszcza że potem musi przyjmować interesantów.
Niedokładnie zrozumiałem jego pokorne słowa, lecz zacząłem odczuwać, że siedzę za długo i mówiłem za wiele. Z pewnym rodzajem wstydu i niezadowolenia pomyślałem o skończeniu tych odwiedzin i podniosłem się z miejsca. Pani Heep i Urja dziękowali mi znowu pokornie jeszcze na progu domu. Staliśmy z Urją we drzwiach od ulicy, on