— Biedny stary, to prawda! przerwała pani Piribingl, zaczynając się krzątać. — Bierz prędko drogą kruszynkę, Tilly, ja tymczasem zajmę się gospodarstwem — naprawdę, zadusiłabym je pocałunkami, gdyby mi żal nie było. Idź odemnie, puść, mój psie kochany. Precz, Bokser, precz! Daj mi najpierw przygotować herbatę, Janie, a potem pomogę ci rozdzielać pakunki, jak pracowita pszczoła. „Mała pszczółka przy pracy“ i tak dalej, jak wiesz, Janie. Czy uczyłeś się „Małej pszczółki“, gdyś chodził do szkoły?
— Nie pamiętam dobrze — odrzekł mąż. — Byłem zapewne blizki tego. Ale popsułbym tylko tę bajeczkę.
— Cha, cha! — zaśmiała się Dot. A śmiech miała tak dźwięczny, jak tylko wyobrazić sobie można. — Jaki z ciebie miły, stary głuptas, Janie.
Nie myśląc przeczyć temu, Jan wyszedł na podwórze popatrzeć, czy zaopiekował się koniem jak należy chłopiec, który jak błędny ognik, przesuwał się z latarnią w ręku to tu, to tam mimo drzwi i okien. Koń był tak tłusty, że nie uwierzylibyście mi, gdybym podał wam jego rozmiary, a tak stary, że dzień jego urodzin ginął w pomroce wieków. Bokser czując, że powinien sprawiedliwie okazywać swoje przywiązanie członkom rodziny, biegał z domu na podwórze i na powrót z zadziwiającą ruchli-
Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/032
Ta strona została uwierzytelniona.