Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/054

Ta strona została uwierzytelniona.

teraz na jednym wózku jechać będziemy, rozumiesz?
— Jakto, „na jednym wózku?“ — zadziwił się woźnica.
— Mała różnica lat, — burknął Teklton, znowu trącając go łokciem. — Przyjedźcie spędzić z nami wieczorek jeszcze przed weselem.
— Poco? — zapytał Jan, nie przygotowany na takie natrętne zaproszenie.
— Poco? — powtórzył pytanie gość. — Oto nowy sposób przyjmowania zaproszeń! Tak, poprostu dla przyjemności, — dla miłego towarzystwa, rozumiesz i dla tym podobnych rzeczy.
— Myślałem, że nigdy nie lubiłeś towarzystwa — ze zwykłą prostotą zauważył Jan.
— Och! widzę, że z tobą inaczej, jak zupełnie szczerze, mówić niesposób — rzekł Teklton. — Rzecz jest taka, że ty i twoja żona bardzo jesteście miłymi gośćmi i widzieć was razem jest istotną przyjemnością. Rozumiemy to lepiej, widzisz; jednakże.....
— Nic, my nic zupełnie nie rozumiemy, — przerwał Jan. — O czem mówisz?
— No dobrze! Więc nie rozumiemy, — ciągnął Teklton. — Niechże i tak będzie. Jak wolisz; nic na tem nie zależy. Chciałem ci powiedzieć: wyglądacie na tak szczęśliwych ludzi, że wasza obecność zrobi najlepsze wrażenie na przyszłej pani Teklton. I choć twoja żona nie-