oparte na laskach; chodząc, chwiały się ze słabości.
Byli tu także i starzy Janowie, z oślepłymi ze starości Bokserami u nóg, i nowsze wozy z młodszymi woźnicami („bracia Piribingl“, sądząc z napisów na wozach) i chorzy, starzy furmani, którym usługiwały delikatne rączki; i groby zmarłych, starych furmanów, zielenią pokryte na cmentarzu. A gdy świerszcz ukazał mu wszystkie te obrazy — Jan widział je jasno, choć oczy jego wpatrzone były w ogień, a serce przepełniła mu radość i wesele; z duszy złożył dzięki swym bogom domowym, a Grefa i Tekltona z myśli wyrzucił. Ale co to za postać młodego mężczyzny, którą tenże sam czarodziej świerszcz umieścił tak blizko krzesła jego żony, a która pozostała tam jedna jedyna? Dlaczego to widziadło wciąż jeszcze pozostaje na miejscu, tak jej blizko i, oparłszy się na gzymsie komina, nie przestaje powtarzać: „Zamężna! Niemoja!“
O, Dot! O, Dot zdrajczyni! Taki obraz nie zjawił się w widzeniach twego męża. Dlaczegoż cień twej zdrady padł na jego ognisko?