Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/074

Ta strona została uwierzytelniona.

mówiłeś mi, że płaszcz masz niebieski! Tak więc, jasno niebieski płaszcz...
— Wolnego kroju, — dopowiedział Kaleb.
— Wolnego kroju! — podchwyciła córka, śmiejąc się serdecznie; — i ty ubrany w ten płaszcz, drogi ojcze, ty z twoją wesołą powierzchownością, uśmiechniętą twarzą, pewnym krokiem i twemi ciemnemi włosami — taki młody na oko i taki piękny!
— No, dość już dość! — rzekł Kaleb. — W ten sposób mogę stać się próżnym.
— Ja myślę, że już jesteś próżnym — zawołała ślepa dziewczynka, wskazując na niego z radością. — Znam ja ciebie, ojcze! Cha, cha, cha! Odgadłam cię!
Jak niepodobny był obraz, utworzony w jej wyobraźni, do tego Kaleba, który siedział, spoglądając na nią! Ona mówiła o jego lekkim chodzie. Nie myliła się. Całe lata nie przestąpił progu własnego mieszkania, nie zmieniwszy chodu gwoli bystremu słuchowi ślepej; i żeby nie wiedzieć jak ciężko mu było na duszy, ojciec nie zapomniał o lekkim chodzie, który miał podnieść odwagę jego córki. Bogu wiadomo; ale ja myślę, że niespokojne roztargnienie Kaleba w połowie spowodowane było tem, że mówił nieprawdę o sobie i o całem otoczeniu z miłości ku swemu ślepemu dziecku. Czyż mógł nie być roztargnionym ten mały