innych zapasów, a także butelek z piwem. Stój!
Ostatni rozkaz skierowany był do konia, który jednakże nie posłuchał swej pani.
— Zatrzymajże go, Janie — błagała pani Piribingl. — Bądź łaskaw!
— Wystarczy, gdy to zrobimy, jak zacznę rozdawać posyłki. A twój koszyczek tu, cały i nieuszkodzony.
— Jaki z ciebie potwór bez serca, Janie, czemuś mi tego nie powiedział od razu i nie wybawił z takiego niepokoju! Przecież mówiłam, że za nic nie pojechałabym do Berty bez cielęciny, pasztetu z wieprzowiny i wszystkiego innego, a także bez butelek piwa. Od czasu, gdyśmy się pobrali, urządzaliśmy u siebie taki maleńki piknik dwa razy na miesiąc regularnie. Gdyby dziś się nie udał, wzięłabym to za zły znak, wróżący nam koniec naszego szczęścia.
— Przedewszystkiem to dobry uczynek — rzekł woźnica — i ja szanuję cię za to, moja maleńka.
— Drogi Janie — podchwyciła Dot, wybuchając, jak zarzewie — co ty wygadujesz o szacunku dla mnie? Boże ty mój!
— Tymczasem... — zauważył woźnica — ten stary jegomość...
Ona znów zmieszała się widocznie, w jednej chwili!
Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/087
Ta strona została uwierzytelniona.