co się nigdy jednak nie stało. Greff i Teklton także był gościem Kaleba, starając się wydać uprzejmym, z widoczną świadomością, że jest w tym domu zupełnie tak w swoim żywiole, jak młody śledź na wierzchołku piramidy Cheopsa.
— Mey! Moja droga, stara przyjaciółka! — zawołała Dot, rzucając się na jej spotkanie. — Jakie szczęście, że cię widzę.
Jej stara przyjaciółka była również rada; przyjemnie było patrzeć, jak się obie ściskały. Teklton niewątpliwie miał dobry gust. Mey była prześliczna.
Zdarza się czasami, że jeśli przyzwyczaicie się do pięknej twarzy, to ona w obec innej pięknej twarzy wyda wam się nagle zwyczajną, bezbarwną i ledwo zasługującą na waszą uwagę. Ale w danym wypadku nic podobnego nie miało miejsca; piękność jednej przyjaciółki nie ćmiła piękności drugiej, twarz Mey odpowiadała twarzy Dot tak naturalnie i mile, że powinny się były urodzić siostrami, czego ledwo nie powiedział Jan Piribingl, wszedłszy do izby. Istotnie tego im jedynie brakowało.
Teklton przyniósł obiecaną pieczeń baranią i, rzecz dziwna, oprócz niej jeszcze doskonały tort. Ale my zawsze pozwalamy sobie na małą rozrzutność, gdy idzie o naszą narzeczoną. Przecież nie codzień się żenimy. Dopełnieniem uczty była cielęcina, pasztet wieprzowy i „różne różności“, jak wyrażała się pani Piribingl,
Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/094
Ta strona została uwierzytelniona.