Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/098

Ta strona została uwierzytelniona.

cie, — rzekł handlarz zabawek. My oto jesteśmy na pierwszym planie! My na pierwszym planie! A gdzież są teraz wasi młodzi narzeczeni?
— Jedni pomarli, — odpowiedziała Dot, — inni zapomniani. Niektórzy z nich, gdyby się mogli wśród nas w tej chwili znaleźć, nie uwierzyliby, żeśmy te same istoty. Nie uwierzyliby, żeśmy te same, żeśmy mogły o nich zapomnieć. Nie, nie uwierzyliby ani słowu z tego wszystkiego!
— Co ci jest Dot? — zawołał woźnica. — Maleńka moja! Mówiła tak poważnie i z takim zapałem, że koniecznie trzeba było zwrócić jej uwagę. Wymówka męża była łagodna, gdyż dlatego tylko wmieszał się do rozmowy, aby ochronić Tekltona; jednak słowa jego odniosły skutek, bo Dot natychmiast się opamiętała i zamilkła. Ale nawet milcząc, nie mogła opanować wzruszenia, które nie uszło wzroku Tekltona. Zauważył je wyraźnie, wlepiwszy w młodą kobietę swe pół zakryte oko i na wszelki wypadek dobrze zapamiętał, co zauważył.
Mey nie odezwała się wcale, siedziała milcząc, spuściwszy oczy, na pozór nie interesując się wcale tem, co mówiono. Tu do rozmowy wmieszała się jej matka. Dobra staruszka przedewszystkiem zaznaczyła, że młode dziewczęta są zawsze młodemi dziewczętami, że co było, to przeszło, a pokąd młodzież młoda i nierozumna, zawsze zapewne postępować będzie podług