Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/109

Ta strona została uwierzytelniona.

— Przynieś mi tu, Tilly, kochaną dziecinę — rzekła Dot Piribingl, przysuwając krzesło do ognia, a dopóki będę ją piastować, najlepsza pani Filding opowie mi, jak należy obchodzić się z małemi dziećmi i nauczy mnie, niedoświadczonego głuptaska. Przecież nie odmówi mi tego droga pani Filding?
Czcigodna pani Filding z wszelką łatwością wpadła w umiejętnie zastawioną na siebie pułapkę, a to tem łatwiej, że Teklton odszedł do domu a reszta towarzystwa, zajęta gorącą rozmową na uboczu, na kilka minut zostawiła szanowną damę zupełnie samą. To wystarczyło, aby krwawo obrazić panią Filding i zmusić ją, iżby przez cały dzień mówiła o tajemniczem nieszczęściu, które dotknęło jej handlu indygiem; ale pochlebne przekonanie o jej doświadczeniu ze strony młodej matki tak ją zjednało, że podrożywszy się trochę ze skromności, zaczęła pouczać Dot z wielką ochotą. Wyprężywszy się jak struna, jakby łokieć połknęła, przed chytrą żartownisią, pani Filding w ciągu pół godziny zakomunikowała jej tyle domowych środków, tyle recept, że gdyby je zastósowano w praktyce, wpędziłyby do grobu młodego Piribingla, choćby urodził się silnym jak Samson.
Aby zmienić rozmowę, Dot zabrała się do szycia — przywiozła w swojej kieszeni robotę i wszystkie do niej przybory. — Skąd jej to przyszło na myśl, nie wiem. — Potem zajęła