Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/128

Ta strona została uwierzytelniona.

wcisnął się w duszę Jana, który teraz trzeźwiej zaczął myśleć nad tem, co zaszło.
Chociaż cień nieznajomego padał od czasu do czasu na zwierciadło, wyraźny, wielki i całkowicie określony, lecz nie był już teraz tak ponurym, jak przedtem. Gdziekolwiek się pokazał, elfy wspólnie zaczynały pracować swemi małemi rączkami i nóżkami z nieprawdopodobną szybkością, aby go zetrzeć.
I gdziekolwiek dostrzegły Dot, ukazywały ją mężowi jasną i śliczną z głośnym zachwytem.
Ukazywały ją piękną i jasną, bo były to duchy domowego ogniska, które nie cierpią obłudy; ona je zabija; Dot tymczasem nigdy ich nie zasmucała; czynna, wesoła, uprzejma, była jasnością i rozkoszą w domku woźnicy.
Elfy tłoczyły się nadzwyczajnie, ukazując ją z dzieckiem, rozmawiającą w kółku mądrych, starych matron, gdy starała się okazać poważną. Stała, opierając się na ramieniu męża i dawała do zrozumienia — ona taki pączek w postaci malutkiej kobiety! — że wyrzekła się wszelkich w świecie wesołych zabaw i że zdołała już nabyć wiele doświadczenia w obowiązkach macierzyńskich. Ale w tejże chwili elfy ukazywały ją śmiejącą się z niezręczności męża, podnoszącą kołnierz jego koszuli, aby piękniej wyglądał i kręcącą się z nim po tejże samej izbie, aby go nauczyć tańca.