Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/130

Ta strona została uwierzytelniona.

z zaciśniętemi u czoła rękami i falami rozsypanych włosów, jaką widział po raz ostatni. I widząc ją w takim smutku, nie zwracały się już ku Janowi i nie patrzyły na niego, lecz otoczyły Dot tłumnie i pocieszały i całowały ją, aby jej okazać swe współczucie i życzliwość, zupełnie zapominając o niepocieszonym mężu.
Tak przeszła noc. Księżyc zaszedł, gwiazdy pobladły; nastąpił chłodny poranek; słońce weszło. Woźnica siedział, jak wpierw, zamyślony przy kominku. Spędził tu całą noc, oparłszy głowę na ręku. Całą noc wierny świerszcz ćwierkał przy ognisku. Całą noc gospodarz przysłuchiwał się jego głosowi. Całą noc duchy domowego ogniska pracowały nad nim. Całą noc Dot ukazywała się w zwierciadle, miła i bez winy, prócz tych chwil, gdy na nie cień padał. Gdy dzień zupełny nastał, Jan wstał, umył się i przebrał. Nie był w stanie zająć się swojem zwykłem wesołem rzemiosłem — na to nie starczyło mu odwagi — ale z tem wielkiej nie było biedy, gdyż z powodu wesela Tekltona Jan Piribingl umówił się z drugim woźnicą, aby go zastąpił. Miał zamiar wesoło wybrać się z Dot do kościoła. Ale wszystkie te plany spełzły na niczem. Dziś była także rocznica ślubu małżonków Piribingl. Ach, czyż mógł Jan przewidzieć, że cały rok szczęścia zakończy się dla niego tak smutnie? Oczekiwał przyjazdu Tekltona rankiem i nie omylił się. Nie zdążył