młodziutka dziewczynka, która, być może, nie znała dobrze własnego serca, jak to możesz mi zarzucić. Ale ja znałem swoje i kochałem ją namiętnie.
— Ty! — zawołał woźnica, ty!
— Tak, ja — powtórzył marynarz. — I ona była mi wzajemną. — Zawsze wierzyłem jej wzajemności, a teraz pewien tego jestem.
— Boże! dodaj mi siły! — wyszeptał Jan. — To gorsze od wszystkiego.
— Wierny swemu słowu — ciągnął dalej Edward — wracałem do niej, pełen nadziei, przeszedłszy wiele doświadczeń i niebezpieczeństw; wracałem, aby przypomnieć narzeczonej dawną umowę, i nagle o dwadzieścia mil od domu rodzinnego, dowiedziałem się, że zapomniała o mnie i wybrała innego — bogatszego. Nie miałem zamiaru robić jej wyrzutów, chciałem tylko ją zobaczyć i upewnić się na miejscu, że to wszystko prawda. Miałem nadzieję, że moją narzeczoną zmusili do nienawistnego małżeństwa wbrew jej woli i chęci. Byłoby to słabą pociechą, lecz w każdym razie mniej trochębym cierpiał, tak pomyślałem i z tą myślą przyjechałem tutaj. Musiałem poznać prawdę, istotną prawdę; zobaczyć wszystko własnemi oczami, wyrobić sobie o wszystkiem sąd własny, nie zaćmiony z jednej, a swym niespodzianym powrotem nie działający siłą na jej uczucia — z drugiej strony.
Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/156
Ta strona została uwierzytelniona.