Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/158

Ta strona została uwierzytelniona.

— znowu ja — zgodziła się być pośredniczką między nimi, jaką często bywała w dawniejszym czasie i obiecała im, Janie, poznać prawdziwe uczucia narzeczonej. Z góry była pewną powodzenia. I nie myliła się, Janie! Odnaleźli się — Janie i pobrali przed godziną! A oto i nowo zaślubiona! A Graff i Teklton niech sobie umiera starym kawalerem. A ja szczęśliwa mała kobietka; Mey, niech cię Bóg błogosławi.
Dot była zachwycającą małą kobietką, szczególniej teraz w zapale zwycięstwa. Trudno wyobrazić sobie, jakiemi pochwałami i wyrazami uznania obsypała siebie i pannę młodą.
W duszy poczciwego woźnicy wrzała taka burza uczuć, że prawie stał skamieniały, lecz potem rzucił się ku żonie. Ta jednakże zatrzymała go ruchem ręki, po dawnemu usuwając się na bok.
— Nie, Janie, nie! Wysłuchaj wszystkiego! Nie kochaj mnie, dopóki nie usłyszysz wszystkich słów, jakie mam ci powiedzieć. Z mej strony złem było kryć tajemnicę przed tobą, Janie. Bardzo mi żal. Nie widziałam w tem nic złego aż do wczorajszego wieczoru, kiedy siadłam koło ciebie na ławeczce. Gdy wyczytałam z twej twarzy, żeś mnie widział w galeryi z Edwardem i zrozumiałam twe myśli, wtedy dopiero zrozumiałam swą winę. A jednakże