Korzystając z pomyślnej zmiany, ekspedycya zaczęła ściskać starą damę, która bardzo prędko po tem naciągnęła swoje rękawiczki i znalazła się już na drodze do domu Piribinglów, w postawie niepodlegającej żadnemu zarzutowi; koło niej na siedzeniu w powozie leżało papierowe zawiniątko z paradnym czepcem, prawie tak sztywnym i wysokim jak mitra biskupia.
W drugim powozie mieli przyjechać rodzice Dot, ale spóźnili się, co wywołało niemały niepokój. Oczekujący coraz to wyglądali na drogę, przyczem pani Filding za każdym razem patrzyła nie w tę stronę, lecz inną, z której staruszkowie żadną miarą przyjechać nie mogli. Gdy jej to powiedziano, natychmiast obraziła się i oznajmiła, że ma prawo, zdaje się, patrzeć, gdzie jej się podoba.
Nakoniec goście przybyli; tłuściutka małego wzrostu parka, stąpająca leciutko, kołysząc się, co stanowiło osobliwość całej rodziny Dot; zabawny był widok pani Piribingl z matką, tak były do siebie podobne. Przybyła pani natychmiast odnowiła znajomość z matką Mey. Matka nowozaślubionej po dawnemu w obec wszystkich trzymała się na stopie arystokratycznej, tymczasem matka gospodyni domu przez całe swe życie nie trzymała się na niczem, prócz na swych własnych zręcznych nóżkach. Co zaś do starego Dota — choć ojciec Dot miał
Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/166
Ta strona została uwierzytelniona.