Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/167

Ta strona została uwierzytelniona.

zupełnie inne imię, o czem całkowicie zapomniałem; niechże więc będzie Dotem! Tak więc staruszek Dot uściskał rękę pani Filding, jak tylko ją zobaczył, a wspaniały czepiec wziął zapewne za prostą kupę nakrochmalonego muszlinu i koronek; stanowczo zaś nie miał zamiaru współczuć z złowróżbnem niepowodzeniem w handlu indygiem, mówiąc, że na to nieszczęście niema już teraz rady. Stąd pani Filding natychmiast wyrobiła sobie o nim sąd, jako o poczciwym człowieku, ale bardzo, bardzo nieociosanym.
Za nic w świecie nie zdołałbym sobie odmówić przyjemności rozkoszowania się widokiem maleńkiej Dot, gdy przybrana w swoją weselną suknię, z jaśniejącą twarzyczką, częstowała swych gości. Za żadne pieniądze nie zrzekłbym się tego widoku. Miło było widzieć i poczciwca woźnicę, wesołego i rozpromienionego przy drugim końcu stołu. Ogorzały marynarz, siedzący obok pięknej żony, swoją świeżą młodą twarzą także radował mój wzrok. Zresztą przyjemnie było patrzeć i na wszystkich innych. Za nic też nie opuściłbym obiadu, takiej wybornej wesołej uczty, jaką ledwo wyobrazić sobie można; ani też nie zrzekłbym się pełnych czar wina, któremi pili zdrowie nowozaślubionych, gdyż byłoby to największą dla mnie stratą.
Po obiedzie Kaleb zaśpiewał pieśń o „rzucającym iskry puharze.“ Na ten raz śpiewał