dzielny marynarz, zabawiał szanowne towarzystwo opowiadaniem o swych podróżach, Opisywał różne osobliwości: papugi, meksykanów, poszukiwanie złota, wtem nagle przyszło mu na myśl zerwać się z miejsca i zaproponować tańce. Powodem było, że Berta zabrała ze sobą harfę, na której grała po mistrzowsku. Dot (troszkę zawsze wzdrygająca się, gdy się taka sposobność trafiała) odpowiedziała, że pora tańców już dla niej minęła; myślę, że zgadłem przyczynę jej odmowy: woźnica palił swą fajkę przy kominku a filutce milej było siedzieć obok niego. Po takiej odpowiedzi młodej gosposi naturalnie nic innego nie pozostawało pani Filging, jak powtórzyć z kolei, że czas tańców już dla niej minął, inni przyłączyli się do niej z wyjątkiem Mey, jedna Mey nie zgadzała się.
W ten sposób zaślubieni puścili się w taniec we dwoje, wśród głośnych oklasków, a Berta napełniła izbę najweselszą muzyką. I oto, czy mi uwierzycie — nie przeszło i pięciu minut, jak woźnica nagle odrzucił fajkę na stronę, schwycił Dot i zaczął tańczyć z nią do upadłego. Na ten widok Teklton biegnie przez izbę ku pani Filding, bierze wpół i idzie za przykładem gospodarza. Patrząc na niego, stary Dot zręcznie wyskakuje z miejsca, ciągnie panią Dot w koło tańczących i wyprzedza innych. Kaleb z kolei obejmuje obiema rękami chudą figurkę
Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/171
Ta strona została uwierzytelniona.