Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/12

Ta strona została uwierzytelniona.

stawiła wodę zpowrotem na stół i wybuchnęła płaczem.
— Wiem — łkała głośno — wiem, że to wszystko, co Panu mówię, podobne jest do gorączkowych majaczeń. Już słyszałam to nieraz od innych, tylko w mniej delikatnej formie. Nie jestem młoda. Ludzie powiadają, że kiedy życie powoli skłania się ku zachodowi, ogarnia trwoga o tych kilka ostatnich dni, które nie przedstawiają wprawdzie żadnej wartości w oczach osób postronnych, ale osobie zainteresowanej droższe są od całego przeżytego życia, pomimo, że te zbiegłe lata wiążą się ze wspomnieniem dawno zmarłych przyjaciół — starych, młodych — może nawet dzieci — zmarłych, lub zapomnianych — co równa się śmierci. Niewiele lat dzieli mnie od zgonu, o ile skończę śmiercią naturalną — wydawałoby się więc, że powinnam strzec, jak oka w głowie, tych przebłysków życia, jakie mi pozostają jeszcze. Nie, zrzucę je, jak kamień z piersi — bez westchnienia — z ulgą — z radością — jeżeli to, o czem teraz mówię, jest fałszem, tworem wyobraźni. Jutro rano temu, który jest przyczyną mego niepokoju, nikt już z ludzi nie będzie w stanie pomóc. Wiem o tem, wiem doskonale, choć wolałabym myśleć inaczej. Jednak dzisiaj, pomimo straszliwego niebezpieczeństwa, jakie mu zagraża, nie wolno Panu go zobaczyć, nie może go Pan ratować.
— Nie chciałbym denerwować Pani — rzekł chirurg po chwili milczenia — przez powątpiewanie o prawdzie Pani słów lub przez nazbyt natarczywe badanie sprawy, którą Pani widocznie usiłuje ukryć. Jednakże dostrzegam w Pani sprawozdaniu pewne