zdwojoną energią. Przyjaciele samotnego dżentlmena, nie mogąc go odwiedzać co drugą noc, postanowili składać mu wizytę każdej nocy. Dość sobie wyobrazić ich hałaśliwe pożegnania, łoskot, z jakim samotny dżentlmen szedł do siebie na górę, i jego zmagania się z butami trzymającemi na uparcie nogi; aby zrozumieć, że tak dalej być nie mogło. A więc nasz sąsiad zawiadomił dżentlmena, który był pod innemi względami bardzo wygodnym lokatorem, że musi się wynosić; dżentlmen się wyniósł i od tej chwili zapraszał przyjaciół do innych lokalów.
Następny amator mieszkania opuszczonego przez niespokojnego samotnika, był zupełnie innym człowiekiem. Wysoki, chudy, młody mężczyzna z bujną blond czupryną, rudawemi bokobrodami i zaledwie zaznaczonym wąsem. Nosił bluzę z galonami, szare spodnie, zamszowe rękawiczki i pod każdym względem przypomniał oficera wyższej rangi. Tak niepodobny do rozpustnego samotnego dżentlmena! Co za czarujące obejście, co za sposób mówienia! I jaka powaga! iedy po raz pierwszy przyszedł oglądać mieszkanie, wypytywał szczegółowo, czy, kiedy i jak można otrzymać stałe miejsce w parafjalnym kościele. A gdy już doszedł do porozumienia z gospodarzem, poprosił, aby mu sporządzono spis miejscowych towarzystw dobroczynności, chciał bowiem złożyć ofiarę pieniężną na ręce tych, którzy na to najbardziej zasługują.
Nasz sąsiad nie posiadał się z radości. Dostał wreszcie sublokatora w zupełności odpowiadającego jego własnemu usposobieniu — człowieka poważnego, statecznego, który nie znosił hulaszczej wesołości, a kochał ciszę. Z lekkiem sercem zdjął z okna
Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/135
Ta strona została uwierzytelniona.