Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/146

Ta strona została uwierzytelniona.

nieść ulgę — dotąd bowiem nie zainteresował się nawet rodzajem choroby. Była słotna grudniowa noc, wiatr dął przejmującym chłodem, a deszcz tłukł się ciężko o trotuar. Wyżebrał od przechodnia kilka drobnych monet, kupił niewielki bochenek chleba (wszak leżało w jego interesie, aby dziewczyna żyła) i powlókł się naprzód tak szybko, jak na to pozwalał deszcz i wiatr.
Pomiędzy brzegiem rzeki, a ostatniemi domami Fleet-street’u mieści się kilka nędznych, wąskich podwórek, które należą już do dzielnicy Whitefriars. W tę stronę zwrócił się pijak.
Zaułek, w który skręcił, mógłby współzawodniczyć z najciemniejszym zakątkiem tego odwiecznego labiryntu w jego najrozpaczliwszych latach, Domy, dwu-, trzy- lub czteropiętrowe pokryte były tą nieokreśloną barwą, która powstaje pod wpływem uporczywego działania niepogody, wilgoci i brudu na budowle, wzniesione nawet z najtwardszego i najgrubszego materjału. Okna były zalepione papierem, zatkane łachmanami. Drzwi wypadały z zawiasów; półki do suszenia bielizny wyzierały z każdego mieszkania; odgłosy sporów i pijatyk brzmiały z każdej izby.
Samotna lampka naftowa, stojąca pośrodku podwórza, nie paliła się; być może, zdmuchnął ją wiatr; mógł ją także zgasić któryś z mieszkańców, któremu dostatecznie silne motywy nie pozwalały czynić swej siedziby nazbyt łatwo dostrzegalną. Jedyny promień światła, jaki padał na nierówny, popękany asfalt, pochodził od kilku nędznych świec, płonących w mieszkaniach szczęśliwców, którzy mogli sobie na taki zbytek pozwolić. Środkiem biegł