wraz z woalem i stała wyprostowana, mierząc lekarza wyrazistem, przeciągłem spojrzeniem. Miała rysy kobiety pięćdziesięcioletniej, która niegdyś musiała się odznaczać wielką pięknością. Smutek i łzy wyryły na jej twarzy ślady tak głębokie, że czas sam przez się nie zdołałby ich wywołać. Była to twarz śmiertelnie blada, wargi drgały w nerwowym kurczu, w oczach płonął nienaturalny ogień, który mówił aż nazbyt jasno, że jej cielesne i duchowe siły zachwiały się potężnie pod nieudźwignionym ciężarem nieszczęścia.
— Tu dokonano gwałtu — powtórzył lekarz, nie odrywając od niej badawczego spojrzenia.
— Tak jest! — brzmiała odpowiedź.
— Tego człowieka zamordowano.
— Boga wzywam na świadka, że tak — namiętnie zawołała kobieta. — Bezlitośnie, nieludzko zamordowano!
— Kto jest sprawcą? — zapytał lekarz, chwytając ją za ramię.
— Niech Pan rzuci okiem na to miejsce ciała, gdzie widnieje stempel kata, a zrozumie Pan wszystko! — krzyknęła.
Zwrócił się do łóżka i nachylił nad ciałem, które leżało teraz w zalewie słonecznego światła. Gardło było spuchnięte i otoczone sinemi plamami. Prawda błyskawicą przedarła mu się przez mózg.
— To jeden z tych ludzi, których powieszono dzisiaj z rana! — zawołał, odwracając się, a dreszcz przebiegł mu po ciele.
— Tak, — odpowiedziała kobieta, wlepiając chłodne, obłędne źrenice w jeden martwy punkt.
— Kto to więc? — zapytał chirurg.
Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/23
Ta strona została uwierzytelniona.