zy w starożytnym zamku, nawiedzanym przez duchy. Konie, ciągnące omnibusy, buchały parą jak lokomotywy; nikomu nie przyszło do głowy „przeczekać słotę” w bramie; wszyscy byli boleśnie przekonani o beznadziejności pogody; a więc biegło się, pchało, potrącało, klęło; jedni maszerowali, inni ślizgali się, jak łyżwiarze — amatorzy, na Serpentynie w mroźną niedzielę, wykonywujący swe ewolucje przed rzędem pustych drewnianych krzeseł, przeznaczonych dla nieobecnej publiczności.
Dumps przystanął; mając na sobie świąteczne ubranie, nie mógł się odważyć na pieszy spacer. Gdyby wziął dorożkę, uległby niewątpliwie jakiejś niemiłej katastrofie, zostałby wyrzucony na bruk, naprzykład, a zamknięty powóz kosztował za wiele. Na przeciwległym rogu czekał omnibus — Dumps przezwyciężył skrupuły, bo sytuacja była nagląca; zresztą nigdy jeszcze nie słyszał, aby omnibus się wywrócił a gdyby nawet konduktor ośmielił się go zabić, to w nagrodę za to czekała go przecież szubienica. To się opłacało.
— Hej panie, do mnie! — zawołał woźnica który sprawował obowiązki konduktora na „Strzale“, tak bowiem brzmiała nazwa owego wehikułu. Dumps przeszedł na drugą stronę.
— Hej, panie, do mnie! — zawołał woźnica „Atlantyku“ zasłaniając swym omnibusem dostęp do konkurenta. — Do mnie panie! U niego pełno.
Dumps się zawahał, wobec czego „Strzała“ poczęła wyrzucać z siebie potoki przekleństw na „Atlantyk“. Ale konduktor „Admirała Napiera” położył kres kłótni, chwytając Dumps’a wpół i pakując
Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/35
Ta strona została uwierzytelniona.