— Mówiłem panu, żeby nie trzaskać tak drzwiami! — powtórzył Dumps, a na jego twarzy pojawił się wyraz boleści, czyniąc ją podobną do oblicza waleta treflowego.
— Och, szanowny panie, to są wyjątkowe drzwi i zamykają się tylko z trzaskiem, — objaśnił zapytany; następnie otworzył drzwi, jak mógł najszerzej, i zamknął je, jak mógł najgłośniej, ażeby dowieść prawdy swych słów.
— Przepraszam pana, — odezwał się sztywny, podstarzały zasapany jegomość, siedzący naprzeciw Dumps’a, — przepraszam pana, czy pan nie zauważył, jadąc omnibusem w czasie niepogody, że czterech pasażerów na pięciu ma szerokie bawełniane parasolki bez rączki względnie bez mosiężnego szpica?
— Wprawdzie, — odparł Dumps, słysząc, że zegar bije dwunastą, — wprawdzie dotychczas nie zwróciłem na to uwagi, ale teraz, kiedy pan dokonał tego spostrzeżenia... Hej! Hola! — zawołał nagle widząc, że omnibus mija Drury-lane, na którą kazał się zawieźć. — Gdzie jest konduktor?
— Przypuszczam, że na górze, — rzekł młody spocony jegomość w różowej koszuli, która wyglądała, jakgdyby ktoś jej biel niepokalaną polinjował czerwonym atramentem.
— Chcę natychmiast wysiąść! — zawołał Dumps, ale głos jego brzmiał słabo. — Hej, Hola!
— Hola! — wtórzyli pasażerowie. Omnibus minął kościół świętego Giles’a.
— Stać! — krzyknął konduktor. — Niech mnie wszyscy djabli! Zapomniałem o pewnym panu, który chciał wysiąść na Doory-lane. — Proszę pana, prę-
Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/37
Ta strona została uwierzytelniona.