Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/39

Ta strona została uwierzytelniona.

trze wyglądał tak, jakgdyby bogini miłości wstydziła się olbrzymiego kandelabru, który jej wetknięto w rękę i który tworzył malowniczy kontrast z jej powłóczystą, okopconą szatą. Rozgorączkowana służąca wprowadziła Dumps’a do frontowego salonu umeblowanego ze smakiem i zastawionego od góry do dołu filigranowemi koszyczkami, bibułkowemi serwetami, rycerzami z porcelany, czerwonemi albumami o złoconych grzbietach; na stołach leżało kilka malutkich książeczek w tęczowych okładkach.
— Wuju kochany! — zawołał pan Kitterbell, — jak się masz! Pozwól — Janina — mój wuj. Widziałeś chyba Janinę już przedtem, wuju?
— Miałem tę przyjemność, — odparł „długi Dumps“ takim tonem i z takiem spojrzeniem, że należało wątpić, czy kiedykolwiek w życiu doznał jakiejś przyjemności.
— Drogi panie, — rzekła pani Kitterbell, pomagając sobie lekkiem chrząknięciem i rozjaśniając usta leniwym uśmiechem. — Ktokolwiek jest przyjacielem Karola, co dopiero krewny, znajdzie w naszym domu...
— Wiedziałem, że tak powiesz, najdroższa — przerwał jej Kitterbell, który, zdawało się, patrzał przez okno na drugą stronę ulicy, ale w rzeczywistości spoglądał okiem pełnem tkliwości na małżonkę. — Jestem ci niewypowiedzianie wdzięczny.
Ostatnim słowom towarzyszył uśmiech i uścisk ręki. W wujaszku Dumps’ie zakipiała żółć.
— Janko, powiedz niani, żeby przyszła tu z dzieckiem, — zwróciła się pani Kitterbell do służącej. Żona małego siostrzeńca była to wysoka, chuda kobieta o bardzo jasnych włosach i wyjątkowo