były dwa razy tyle), lampa w korytarzu i Wenus na schodach w skojarzeniu z hałasem rozmów oraz dźwiękami dwóch harf i skrzypiec — wszystko to przekonało Dumps’a, że jego przypuszczenia nie były bezpodstawne.
— Jak się masz? — przywitał Kitterbell, jeszcze bardziej rozgorączkowany niż zazwyczaj, wyskakując z saloniku z grajcarkiem w ręce, w spodniach utytłanych trocinami, które wyglądały, jak odwrócone przecinki.
— Mój Boże! — zawołał Dumps, wchodząc do wspomnianego saloniku, aby włożyć pantofle, które przyniósł ze sobą w kieszeni. — Ilu gości masz zamiar dzisiaj przyjąć? — Pytanie to wywołał przerażający widok siedmiu właśnie wyciągniętych korków i tej samej ilości karafek.
— O, nie więcej niż trzydziestu pięciu. Dywan przenieśliśmy, do saloniku od tyłu, a pianino i stoły do kart stoją we frontowym salonie. Janina postanowiła, że lepiej będzie, jeżeli goście znajdą się w większem pomieszczeniu, ponieważ mają być toasty, mowy i inne uroczyste rzeczy. Ale wuju! Co ci się stało? — wykrzyknął nagle siostrzeniec widząc, że Dumps stoi w jednym bucie i przeszukuje kieszenie swego ubrania, krzywiąc twarz w sposób przerażający. — Zgubiłeś coś? Co? Notes?
— Nie, — odparł Dumps, nurzając ręce to w jednej, to w drugiej kieszeni i mówiąc głosem Desdemony, której Otello zakneblował usta poduszką.
— Pudełko do kart? Tabakierkę? Klucz do mieszkania? — siostrzeniec piętrzył pytanie na pytanie z szybkością błyskawicy.
Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/44
Ta strona została uwierzytelniona.