siostry. Najstarsza panna Willis raczyła być w złym humorze lub mieć atak dewocji — w jednej chwili zły humor ogarniał wszystkie cztery lub wszystkie stawały się dewotkami. Cokolwiek czyniła najstarsza, czyniły również młodsze; cokolwiek czynił kto inny, ganiły. Tak więc żyły monotonnie, zachowując pomiędzy sobą podbiegunową, zaiste, harmonję a ilekroć wychodziły z domu, lub przyjmowały u siebie jakieś towarzystwo, skwapliwie wykorzystywały okazję, aby również sąsiadów owiać lodowym tchem.
Tak minęły trzy lata. W czwartym roku zaszło zjawisko niezwykłe, przez nikogo nieprzewidziane, nieprzeczuwane nawet. Panny Wilis poczęły zdradzać symptomy nadchodzącej wiosny, lody tajały pomalutku, aż pękły. Niemożliwe, niemożliwe! Jedna z czterech panien wychodzi zamąż?
Z jakiego końca świata, do stu piorunów, przybył kandydat na męża? Jakiemu obłędowi uległ? Albo przy pomocy jakiego rozumowania panny Willis zdołały sobie wyperswadować, że można poślubić jedną z nich, nie poślubiając reszty? Te wszystkie zagadnienia niech rozwiążą ludzie kompetentniejsi od nas. Stwierdzamy tylko fakt pewny i niezbity, że wizyty pana Robinsona (który siedział na państwowej posadzie, miał dobrą pensyjkę i do tego trochę nieruchomości) powtarzały się coraz częściej — że wspomniany pan Robinson ubiegał się o rękę panny Willis w sposób, wykluczający wszelkie wątpliwości — że sąsiedzi gotowi byli wyrzec się nieba, aby tylko móc się dowiedzieć, która z sióstr była tą szczęśliwą — i że kwestji bynajmniej nie uprościło ciemne acz majestatyczne oświadczenie najstar-
Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/55
Ta strona została uwierzytelniona.