Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/64

Ta strona została uwierzytelniona.

do“. Popatrzcie no, jak pragnąc na kilka minut odpocząć od trudów sadowi się niedbale na brzegu łodzi i czapą, która nawet w połowie nie jest tak kosmata, wachluje swą szeroką obrosłą pierś. Spójrzcie na jego piękne rudawe bokobrody i zwróćcie uwagę na ten zdrowy, — choć może nieco prostacki — humor, z jakim „zmywa głowę“ chłopcom do posługi i starszym podwładnym, albo umiejętnie „wycygania“ od eleganckiego pana kilka monet na szklankę dżynu, którego, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa, wypija codzień tyle, ile sześciu ludzi zwyklejszego pokroju — i nic mu to nie szkodzi...
Ale sza! Towarzystwo nadchodzi i Dando porzuca stan bezczynności — lub raczej „stan zawieszenia“, a bierze się do roboty. Nadchodzą w kompletnych kostjumach żeglarskich, w krągło wyciętych granatowych żakietach, w koszulach w paski i w czapkach wszelkich kształtów i krojów, poczynając od aksamitnego beretu na modłę francuską, kończąc na lekkiem i wygodnem okryciu głowy, jakie na portrecie nosi Reverendissimus Dilworth — o czem wiedzą wszyscy, którzy uczyli się czytać ze starego elementarza.
Zbliża się chwila najzabawniejsza ze wszystkich zabawnych chwil, jakich może dostarczyć obserwacja niedzielnej grupki wycieczkowiczów. Widocznie każdy z członków naszego towarzystwa zdążył już pochwalić się przed współuczestnikami swą głęboką wiedzą w zakresie żeglarstwa. Widok wody momentalnie chłodzi ich odwagę, z miną ofiar zrzekają się zaszczytu i wyrażają chęć złożenia wiosła w czyjeś godniejsze ręce. Wreszcie po długiem krzątaniu się, przesiadaniu się, sprzeczaniu się — gdyż jeden pan