ganckiego towarzystwa. Wtedy właśnie padł jego wzrok na ogłoszenie Signor Billsmethi’ego, które mu dziwnie przypadło do smaku, pozwalało bowiem dobrać sobie za jednym zamachem kółko wesołych towarzyszy z pośród siedemdziesięciu pięciu uczniów, a równocześnie wyćwiczyć się w oberku gwoli własnemu zadowoleniu i ku wielkiej radości przyjaciół. Stanął więc przed afiszem — był to żywy sandwicz: chłopiec ściśnięty dwiema deskami — i zaopatrzywszy się w kartkę z adresem Signora, skierował się natychmiast do jego domu — przyczem maszerował z zawrotną szybkością, w obawie, aby przed jego przyjściem lista nie została zamknięta i liczba siedemdziesięciu pięciu uczniów dokompletowana.
Signor był w domu i — co za niespodzianka! — okazał się Anglikiem! Jaki elegancki — i jaki uprzejmy! Lista nie była zamknięta, ale dziwnym zbiegiem okoliczności, pozostało tylko jedno miejsce, a i to zostałoby wypełnione przed połową godziny, tylko, że Signor Bilsmethi nie był zadowolony z kandydatki, i obawiając się, że nie należy do śmietanki towarzystwa, nie zechciał jej przyjąć.
— I bardzo się cieszę, że jej nie przyjąłem. Zapewniam pana, panie Cooper — nie mówię tego w formie pochlebstwa, gdyż wiem, że Pan dla pochlebstw jest niedosiężony — zapewniam Pana, że czuję się szczęśliwym, mogąc włączyć do kompletu dżentlmena o pańskim wyglądzie i pańskich manierach.
— Cieszę się z tego również — odparł August.
— To też spodziewam się, że wkrótce zawrzemy bliższą znajomość.
Strona:PL Karol Dickens - Cztery siostry.djvu/75
Ta strona została uwierzytelniona.